Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


.
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 It's raining, sweetheart

Go down 
AutorWiadomość
Gość
Gość




It's raining, sweetheart Empty
PisanieTemat: It's raining, sweetheart   It's raining, sweetheart Icon_minitimeNie Lis 06, 2016 10:00 pm

It's raining, sweetheart -Hungary-hetalia-34329286-500-295
Oh Mary, contrary
how does your garden grow?
Imię i nazwisko: Vivienne Hyacinthe Belrose
Wiek: dwadzieścia cztery lata, urodzona 14.03
Pochodzenie: Napoli, Central, Amestris
Miejsce zamieszkania: Napoli, znaczy teoretycznie, bo praktycznie jest cały czas w ruchu. 
Grupa: Poszukiwani
Ranga: Dalia

Charakter:
He said, "oh Mary, contrary, how does your garden grow?"
"come with me and you'll be the seventh maid in a row"
My answer was laughter soft as I lowered my head
*you're too late, I'm afraid, this flower's already dead
Kobieta, którą chciałoby się obdarować całym bukietem pięknych kwiatów i która, nie oszukujmy się, wiele takich otrzymuje. W pierwszej chwili, gdy nie dostrzega się jej prawdziwych barw, mogłaby być po prostu frezją - majaczącą gdzieś niby na czarnobiałej fotografii, którą oczywiście można przyprawić o odpowiednie barwy. Czy spoglądając na ujęty na takiej statyczny kadr widzisz oczyma wyobraźni kolor kwiatu? Może jest biały? Co powiesz o czerwieni? Och, a odcień liliowy wyglądałby tak realnie... Nie, to chyba po prostu ten nietrwały róż. Subtelne uśmiechy i spojrzenia, których powstydziłby się sam hibiskus; kto by pomyślał, że tak niewiele gestów i kilka pięknych słów to droga do zdobycia męskiego serca? Wstyd byłoby natomiast obdarzyć Vivi jaskrem, przynajmniej w tym momencie znajomości, do którego kobieta zwykle dopuszcza. Krótki trzepot skrzydeł motyla, pękająca bańka mydlana, żywot kolibra to czas metaforyczny dla tego, ile zwykle trwają związki panienki Belrose. Zawsze prowadzi przyjemną grę zwaną flirtem - nigdy nie pozwala zauważyć drugiej osobie momentu, w którym oboje powinni dać sobie kwiat dzikiej róży, zawsze machnięciem dłoni odrzucała żółte krokusy, nigdy nie czuje mięty w stosunku do dawnych kochanków.
Lubi myśleć o ludziach jako o najpiękniejszym, co wydają rośliny - każdy w jej oczach jest kwiatem i nie bez powodu jako swój pseudonim wybrała Dalię. Udaje stworzenie o sercu tak niewinnym i niepokalanym jak stokrotka polna, jednak w istocie lepszym oddaniem jej charakteru byłby hiacynt. Zwykły hiacynt, który na pewno nie byłby biały ani fioletowy, zaś może troszkę żółty, jednak nie w kwestii uczuć. Maskarada, mała gra polegająca jedynie na pociąganiu za odpowiednie sznurki kolejnych kukiełek, by Vivi dostała to, czego pragnie. Jest begonią, która łapie okazję, kiedy tylko ją widzi, a za taką ma przede wszystkim bogatych mężczyzn z metalowymi znakami wierności na palcach. Połyskujący artefakt ślubujący miłość działa na nią jak magnes, jednak nie dlatego, że lubi niszczyć cudze związki, bynajmniej. Jeżeli mężczyzna podrzuca swojej kobiecie ukradkiem naparstnicę, to nie zasługuje na nic innego niż margaretka, szczególnie, jeśli przypadkowej osobie wręcza bezwstydnie amarylis.
Scattering petals down the road without an end
Left on the battleground for one I called my friend
Maybe he loved me as he took me by the hand
And tried to understand
Jest dobrze wychowana i to nie podlega najmniejszej wątpliwości, chociaż równie dobrze można ją potraktować jako narcyza w znaczeniu ogólnie przyjętym jak i symbolicznym. Według norm kulturowych narcyz jest osobą zapatrzoną w siebie i wielbiącą się, co przy Vivi nie mija się nijak z prawdą. Z drugiej strony nie do końca można jej zarzucić to, co ów kwiat symbolizuje, jednak tylko, gdy zna się ją oficjalnie. Vivienne Belrose jest damą, podróżniczką, która szuka inspiracji do pisania powieści przygodowej mającej kiedyś wyjść spod jej pióra. Ale to nie jest wszystko - nikt nie wie, że ta osoba kryje się pod pseudonimami; przybiera kwiatowe imiona, gdy na różnych balach albo po prostu w pubach spotyka żonatych mężczyzn. Później rozwija się krótki romans, jednak nigdy nie pozwala nawet na pocałunek, wmawiając kochankowi, że chce się upewnić, czy to na pewno on jest jej prawdziwą miłością. Zwykle stanowi to bodziec do darowania jej symbolicznego mieczyka, który tak naprawdę niewiele dla niej znaczy. Jest interesowna i po prostu chce, by ci mężczyźni zapłacili za samą myśl o zdradzeniu osób, którym przyrzekali wierność. W końcu nadchodzi pora rozstania, w której znika w najmniej spodziewanym momencie wraz z pieniędzmi kochanka, mówiąc, że są jej potrzebne na leczenie chorego brata, ciotki lub babci. Jakiś czas potem z rozbawieniem czyta w gazecie o kolejnym przekręcie Dalii - już nawet nie musi zostawiać listów z podpisem. Metody jej działania są rozpoznawalne, a sama wygląda na tyle pospolicie, że mogłaby być kimkolwiek.
Można powiedzieć, że jest aktualnie pozbawiona trosk innych niż to, że może zostać przyłapana. W tej chwili jej priorytetem jest niedopuszczenie do większej ilości sytuacji pokroju tej, która spotkała jej siostrę za młodu. Bardzo jednak chciałaby kiedyś kogoś pokochać, uwierzyć komuś, zaufać bez granic. Wbrew wszystkiemu nie jest nieczuła, nie jest pozbawiona uczuć i potrafi żywić do kogoś szczerą sympatię. Ma kilku przyjaciół, nie izoluje się, nie jest psychopatką ani sadystką - zwyczajna kobieta o cokolwiek przyjemnym usposobieniu. Interesuje się ludźmi, kocha ich i uwielbia słuchać ich historii. Potrafi okazywać współczucie, przy tym jest też dość czarującą osobą i umie dotrzeć do upragnionych przez siebie informacji. Ogólnie rzecz biorąc - mamy tu do czynienia z faktycznie dwulicową damą o nie do końca złotym sercu.



Wygląd:
sweetheart, there's a garden of yellow flowers
memories of your smiling face
Są dwie możliwości - spotkasz albo Vivienne albo Dalię, przy czym jedna swoim wyglądem jest stała, zaś ta druga - zmienna jak kolejne kadry dynamicznej, abstrakcyjnej animacji. Zacznijmy jednak od ogólnego wrażenia, które sprawiają obie i elementów trwałych. Figurę ma kobiecą - zaokrągloną tam, gdzie należy, szczupłą, jednak nie tyczkowatą, jest po prostu w sam raz, przy czym skłania się ku proporcjom cokolwiek kuszącym, na których można zawiesić oko. Mierzy sto sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, co nie czyni jej osobą wysoką, a co czasami nadrabia butami na obcasie. Jej cera jest blada, przez co byłoby dość łatwo na niej dostrzec wszelkie skazy, gdyby oczywiście takie były. Ma delikatne, choć dorosłe rysy twarzy, które podkreśla zazwyczaj subtelnym makijażem. Poza tym ma ładne oczy w odcieniu balansującym między błękitem a morskim, co lubi podkreślać odpowiednią biżuterią. Otoczone są one długimi, gęstymi rzęsami, które są też dość ciemne, dzięki czemu nie musi na nich używać żadnych udziwnień.
Najczęstszy ubiór Vivi to coś eleganckiego i naraz luźnego - musi mieć swobodę ruchu, bo inaczej nie będzie się czuła dobrze. Lubi spódnice, długie i proste, jednak spodniami też nie wzgardzi, podobnie sukienkami. Lubi kolory pasujące do siebie i do jej wyglądu. Nosi po kieszeniach, we włosach lub poprzypinane do ubrania kwiaty, często prawdziwe, rzadziej sztuczne. Włosy ma albo upięte albo luźno opadające na jej plecy,  a sięgające mniej więcej pośladków kobiety, przy czym są zadbane, zawsze w ładzie, chociaż charakterystyczne dla jej pukli jest to, że są falowane i w wilgoci się puszą. Kolor najbardziej dyplomatycznie jest określić orzechowym blondem ze złocistymi refleksami. 
Dalia natomiast jest kobietą o wielu twarzach, która o swoją tożsamość dba różnymi domowymi sposobami na modyfikację ciała - jeśli chce, by jej piersi były mniejsze wizualnie, obwiązuje je bandażem i odpowiednią opaską, jeśli zależy jej na większych - stosuje adekwatną do takiego zabiegu bieliznę (....... czuję się zawstydzony pisząc o takich rzeczach) lub wypycha ją. Używa też środków takich, jak peruki - jako osoba bogata może sobie pozwolić na kupno naturalnych - poza tym nie brak jej koloryzujących oczy soczewek. W jej garderobie jest wiele ubrań i każde wykorzystuje do swoich kolejnych postaci.

Historia:
see the stars above, they shine so bright
I wish that you could see it too
W życiu Vivienne najważniejszą figurą od zawsze była jej młodsza siostra, Lisette - nazywała ją od zawsze swoim słonkiem, skarbem, kochaniem i Lis była dla niej niczym oczko w głowie. Dzieliła je różnica zaledwie pięciu lat, a obie dziewczyny świetnie się dogadywały. Od najmłodszego wieku lubiły odgrywać role wymyślonych przez siebie postaci, co można dziś dostrzec w personie znanej jako Dalia. Urodziły się w bogatej rodzinie alchemików państwowych, co nie jest niczym niezwykłym, przy czym jednak przeprowadzka do miasta Napoli była spowodowana tym, że pani Belrose chciała się przebranżowić na cukiernika. Rodzinę było na to stać, lokal wybrany przez matkę był i wciąż jest śliczny i dobrze urządzony. Osiedlili się w sporym jednorodzinnym domu w centrum miasta i szybko stali się familią dość lubianą.
but now I am standing here all alone
waiting for the chance to see you

Lata mijały, a obie córki dojrzewały - o ile dwudziestoletnia wtedy Vivi przeszła przez dorastanie cokolwiek spokojnie, to piętnastoletnia Lisette zaczęła się szybko buntować, a ostateczną formą powyższego buntu było... Związanie się z dwukrotnie starszym mężczyzną, oczywiście bez wiedzy i zgody rodziny. Tajemne schadzki, wymykanie się z domu, opuszczanie go na całe noce były dla młodej chlebem powszednim. Mając lat szesnaście Lis w końcu zwierzyła się Vivienne z tego, co tak naprawdę się dzieje oraz z tego, że ma zamiar wziąć ze swoim wybrankiem ślub. Mężczyzna obiecywał jej, że zostawi swoją rodzinę, bowiem dorobił się już żony i dwójki dzieci, jednak w głowie starszej siostry zapaliła się alarmująca o niebezpieczeństwie lampka. Powiedziała wszystko rodzicom, co poskutkowało kłótnią z siostrą i jej ucieczką w ramiona obcego człowieka. 
I hold my hand out to the sky
asking for you, my Angel

Niespełna pół roku później Lis wróciła do domu, załamana, roztrzęsiona i z pękniętym sercem. Jak się okazało, człowiek ów zostawił ją, kiedy żona, dowiedziawszy się o romansie, zagroziła mu rozwodem, a Lisette w międzyczasie mieszkała po prostu w hotelu w Centrali. Rozwód nie odbył się, ale mężczyzna poniósł konsekwencje po kolejnym pamiętnym dniu - dziewczyna od dłuższego czasu była w opłakanym stanie, jednak sytuacja zdawała się wracać do normy. Uśmiech powrócił, nie taki jasny jak kiedyś co prawda, ale znów dodawał kolorów wyblakłej twarzy. Vivienne wracała akurat ze spotkania z przyjaciółkami i coś podkusiło ją, żeby wejść na strych, gdzie znalazła własną siostrę wiszącą na jednej z belek pod sufitem. Reakcją dziewczyny była histeria, której dźwięki przywołały rodziców. Na poddaszu, jak się okazywało, Lisette zostawiła też list, w którym ładnym, lecz drżącym pismem opisała całą historię swojego związku, przeprosiła za to, że nie dała rady i dostarczyła odpowiednich dowodów, by jej kochanek poniósł za to konsekwencje. Ten jednak dostał wyrok w zawieszeniu, który tylko spotęgował żal, gorycz i wściekłość Vivienne. On musiał zapłacić w ten czy inny sposób, a najłatwiejszą metodą była dosłowna, pieniężna. Vivi po raz pierwszy stała się Dalią w wieku dwudziestu dwóch lat, do tej pory doskonaląc swój kunszt. Naciągnęła go na sporą sumę konieczną na "leczenie siostry", po czym pokazała jego żonie rzeczy takie, jak listy miłosne, jakie ten pisał do Belrose i doprowadziła do rozpadu związku. Chciała pogrążyć tego osobnika, co też jej się udało, jednak... czuła pewien niedosyt. Ze sprawiedliwości musiała stać się zadość i od tej pory Dalia szukała mężczyzn skłonnych do zdrady i wymierzała im podobną karę, zawsze zostawiając na miejscu zdemaskowania list.

Umiejętności:
- Metamorfozy - Wychodzą jej sprawnie, bo już trochę w tym siedzi. Dalia potrafi przybierać nie tylko inny wygląd, ale też usposobienie adekwatne do wykreowanej przez siebie postaci. 
- Sztylety - Małe drobiazgi, które ma przy sobie na wszelki wypadek i którymi oczywiście potrafi się posługiwać. 
- Kłamstwo - Po prostu jej to wychodzi i ładnie potrafi je maskować. 
- Ucieczka - ... Ładnie znika bez śladu, cichaczem lub po prostu biegiem czy francuską sztuką ucieczki. 
Słabości:
- Nielegalna działalność - ktoś może ją przyłapać i jest tego świadoma. 
- Woda - nie lubi głębokiej, panicznie się boi. 
- Orientacja w terenie - lepiej, żeby nie robiła za przewodnika, bo szybko się gubi. 
- Koszmary - wciąż dręczy ją oblicze pogrążonej w depresji siostry. 
- Siła - jest zwinna i sprytna, ale nie pokona raczej nikogo siłą. 
- Paranoja - ciągle się upewnia, czy nikt jej nie rozpozna. 


Ekwipunek:
Dwa sztylety - w wewnętrznej kieszeni płaszcza, przy obu butach i w torebce. Jakiś kwiatek, który odpowiada jej aktualnemu humorowi. Miętówki. I wszystko, bo kobieca torebka jest kobieca. 

Pozostałe informacje:
- Chciałaby mieć omnimegagigantocofaczotron, by powstrzymać siostrę przed śmiercią. 
- Pisana przez nią powieść ma roboczy tytuł "kwiaty zła", natomiast druga, planowana - "sekretny ogród".
- Oburęczna. 
- Lubi dopisywać swoim postaciom historie i myśleć jak one. 
- Kocha kwiaty, czerwone wino i dobrą czekoladę. 
- Ma jako takie doświadczenie w cukiernictwie. 

symbole kwiatowe dla leniwych:
Fragmenty pochodzą z piosenek It's raining, sweetheart i secret garden. A karta z dedykacją do sprawdzenia dla Quinna, który pomagał mi wymyślać Vivi <3
Powrót do góry Go down
Quinn Blackwood
WYBUCHOWY ALCHEMIK

Quinn Blackwood


Liczba postów : 8
Join date : 04/07/2016

It's raining, sweetheart Empty
PisanieTemat: Re: It's raining, sweetheart   It's raining, sweetheart Icon_minitimeNie Lis 06, 2016 10:39 pm

Z przyjemnością daję akcepta~!
Powrót do góry Go down
 
It's raining, sweetheart
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Magnum Opus - Fullmetal alchemist pbf :: Archiwum-
Skocz do: